Wycieczka Szlakiem Tradycji
"Cudze chwalicie, swego nie znacie" powiada znane przysłowie. W Zamku Cieszyn staramy się i lepiej poznawać, i chwalić się tym, co cenne i wyjątkowe w regionie. A jest tym bez wątpienia rzemiosło, a szczególnie stojący za nim ludzie. Kto może pomóc o nich opowiadać? Dziennikarze. Dlatego też zaprosiliśmy ich na wycieczkę Szlakiem Rzemiosła (od niedawna noszącym nazwę: Szlak Tradycji).

Wyprawę rozpoczynamy od krótkiej wizyty w Izbie Cieszyńskich Mistrzów, która powstała przy warsztacie rusznikarza Jerzego Wałgi. On też jest gospodarzem i opiekunem tego miejsca, w którym przypomina się sylwetki takich mistrzów jak: Franciszek Horak, Janina Marcinkowa, Teresa Wałga, Albert Palica, Helena Karpińska, Franciszek Bizoń oraz Ludwik Kuś. Kolejny przystanek zaplanowaliśmy już po drugiej stronie Olzy w Vendrynii, gdzie o tajnikach malowania na szkle w swojej niewielkiej pracowni opowiada Antoni Szpyrc. – Sam się tego nauczyłem. To nie jest trudne – przekonuje autor "szklanych" obrazów. Na wielu z nich można oglądać scenki rodzajowe z dawnego Jabłonkowa. – Pierniki nie są już dla mnie pokusą – ze śmiechem zapewnia nas Dagmar Lachmanová, która zajmuje się wyrobem tradycyjnych pierników. Trudno jej uwierzyć, szczególnie gdy w całym domu rozchodzi się kuszący zapach. – Pieczenie i zdobienie pierników nie jest pracą na osiem godzin. Często poświęcam temu czas od rana do wieczora – przyznaje, a w trakcie rozmowy powstają kolejne piernikowe cuda, ozdabiane różowym, ale naturalnym lukrem robionym na bazie rzepy. Jego receptura to pilnie strzeżona tajemnica. Nie mamy szansy jej rozwikłać, bo w Izbie Regionalnej im. Adama Sikory Miejscowego Koła Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Jabłonkowie czekają na nas kolejni pasjonaci tradycji.

Jak mam wenę to gram na trombicie

– Jesteśmy takim ogniwem łączącym teraźniejszość z przeszłością. Kto jak nie my przekaże następnym pokoleniom nasze piękne tradycje? – zauważa Leszek Richter z Koła Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Jabłonkowie. A słowom tym towarzyszy regionalna muzyka. – Jak mi smutno to gram na skrzypcach, a jak mam wenę to na trombicie – opowiada ze uśmiechem Jan Czepiec. Na szczęście dla odwiedzających był to "dzień trombity", mogli więc usłyszeć, i zobaczyć własnoręcznie zrobiony przez Jana Czepca tradycyjny góralski instrument. Najodważniejsi próbowali wydobyć dźwięki z kilkumetrowej trombity. Niektórym nawet się to udało! Choć, żeby zagrać na gajdach tak jak Otmar Kantor trzeba znacznie dłużej ćwiczyć. A czy można "wyćwiczyć" umiejętności gawędziarskie? Bez wątpienia Otmar Kantor taki dar posiada. Z zainteresowaniem słuchamy jego opowieści o rzeźbieniu w drewnie i inspiracjach, których poszukuje w przeszłości Śląska Cieszyńskiego. Swoją historię ma też każda z ręcznie wyrabianych "palic" czyli góralskich lasek, których autorem jest Stanislav Baselides. Zdobią je motywy zwierzęce, roślinne, jak i zaczerpnięte z górskiej przyrody. Żal opuszczać gościnne progi siedziby Koła Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Jabłonkowie, ale czekają nas kolejne spotkania z niezwykłymi ludźmi. Niedaleko, bo także w Jabłonkowie, ma swoją maleńką pracownię ceramiczną Ivona Janštová. Żeby ją odwiedzić, trzeba wejść do środka przez … okno. Na kole garncarskim nabierają kształtów misy, dzbany i inne użytkowe przedmioty. Ich autorka czerpie z bogatej tradycji ceramiki jabłonkowskiej, która powstawała z okolicznej gliny, zyskując charakterystyczny czerwono-rudy kolor. – Naczynia na zamówienie robię ze sprawdzonej gliny, którą kupuję. Taką "z ogródka" wykorzystuję jedynie do własnych potrzeb, gdy chcę poeksperymentować z formą – opowiada.   

Koszulę z haftem zamówił Sebastian Karpiel-Bułecka

W Mostach koło Jabłonkowa odwiedzamy kolejny, niezwykły warsztat. Mieści się on nad garażem. To tutaj powstają skórzane kierpce, pasy, torby owczarskie, na których Karol Kufa wybija tradycyjne, regionalne wzory. – Robię rzeczy dla zespołów i indywidualnych osób, które chcą skompletować regionalny strój. Mamy teraz renesans folkloru, rośnie zainteresowanie tego typu ofertą  – przyznaje rzemieślnik, który sam kiedyś tańczył w zespole regionalnym i pamięta jak trudno było zdobyć niektóre elementy góralskiego stroju. Z Mostów koło Jabłonkowa wyruszamy na Słowację, do miasta Czadca (Čadca), by spotkać się z Róbertem Hozákiem, który wytwarza z drutu przedmioty codziennego użytku. Jest już czwartym pokoleniem w rodzinie, zajmującym się druciarstwem. – Do dzisiaj korzystam ze wzorów mojego dziadka, ale wymyślam też swoje – słyszą uczestnicy wycieczki, podglądając przy okazji jak powstają druciane przedmioty i jakie możliwości daje ten materiał. Ze Słowacji wracamy do Polski. Następny przystanek to Jaworzynka i Muzeum na Grapie. Wita nas Katarzyna Rucka-Ryś i zaproszeni przez nią rzemieślnicy. Maria Motyka, która zajmuje się haftem i Janina Kukuczka, która szyje stroje Górali Śląskich opowiadają o tradycyjnych materiałach, wzorach i kolorach. Haftowane elementy albo i całe stroje pragną mieć nie tylko osoby, które dbają o zachowanie tradycji. – Koszulę z charakterystycznym dla naszego regionu haftem zamówił u mnie Sebastian Karpiel-Bułecka z Zakopower – zdradza Maria Motyka. Józef Rucki, szyjący kierpce, rozmiesza gości opowieścią o tym, jak kiedyś w tych góralskich butach jeździło się  nawet na nartach. Uczestnicy wycieczki mają  też okazję poznać Andrzeja Bernaczyka, który zajmuje się szlifowaniem kryształów, jak i Jana Zogatę, wyplatającego kosze z korzeni świerka. – Kiedyś takie kosze służyły do kopania ziemniaków, a co drugi góral potrafił je wyplatać – mówi Jan Zogata. W Muzeum na Grapie udało się nie tylko zebrać wiele eksponatów, ale to również miejsce przyciągające wyjątkowych ludzi. Jednym z nich był  Jerzy Rucki, który stworzył Muzeum. Na szczęście o projekt dbają kolejne pokolenia rodu Ruckich, a my cóż… ruszamy dalej.

Gajdy nie zawsze chcą się odezwać

Przed nami niedługa przerwa i szansa złapania oddechu w  Gospodarstwie Agroturystycznym Renaty i Władysława Bieleszów w Istebnej. Żałujemy, że nie możemy zostać dłużej w tym wyjątkowym  miejscu, ale czeka na nas w swoim domu w Istebnej Zbigniew Wałach, muzyk i budowniczy instrumentów. Oglądamy zrobione przez niego piszczałki i gajdy. Oczywiście słuchamy też muzyki. Choć Zbigniew Wałach zbudował już w swoim życiu około 40 gajd, nigdy nie jest pewien czy i jak zabrzmi dany instrument. – Gajdy nie zawsze chcą się odezwać – zdradza tajemniczo. Dodaje też, że muzyka jest dla niego swoistym łącznikiem z przodkami. Choć za nami już ogromna dawka wrażeń, odwiedzamy jeszcze jedno miejsce. To  pracownia wyrobów z kości, którą w Ustroniu prowadzi  Andrzej Malec. – Zaczęło się od biżuterii, ale każde spotkanie z ludźmi jest dla nas bardzo inspirujące, dlatego dzisiaj robimy z kości mnóstwo innych przedmiotów – podkreśla Andrzej Malec, pokazując jeden z najnowszych pomysłów jakim jest domino. Twórca z Ustronia jest jednym z rzemieślników, którego wyroby są oznakowane marką "Górolsko Swoboda" jako produkt regionalny. Przyznaje ją MK PZKO Jabłonków, dając gwarancję, że oznakowane nią wyroby są wysokiej jakości, oszczędne i przyjazne wobec środowiska naturalnego. Prawo do korzystania z marki otrzymali także inni bohaterowie naszej wycieczki: Dagmar Lachmanová, Otmar Kantor, Róbert Hozák, Janina Kukuczka, Ivona Janštová i Stanislav Baselides. Z Ustronia wracamy do Cieszyna. To już koniec naszej wyprawy. Wszyscy mamy nadzieję, że jeszcze spotkamy tych niezwykłych ludzi, którzy gościli nas w swoich warsztatach, pracowniach, domach…  



Od uczestników wycieczki: 

"Cudze chwalimy...." To przysłowie chyba najlepiej pasuje do sytuacji rzemieślników pochodzących ze Śląska Cieszyńskiego. Wielu z nich to dla mnie prawdziwe odkrycie, bo to ludzie, którzy na stale wrośli w krajobraz Śląska Cieszyńskiego, a  - wstyd się przyznać - do tej pory sam ich nie zauważałem. Wycieczka zorganizowana przez Zamek Cieszyn jak w pigułce podała nam kilku (może nawet kilkunastu) rzemieślników w jeden dzień. I choć krótko, a często i pobieżnie, to był to przegląd dający do myślenia. Skoro już chwalimy cudze, to poznajmy też swoje. Mam nadzieję, że ten przegląd fascynujących ludzi, zainicjowany przez Zamek, stanie się nie tylko dla mnie,  inspiracją do dalszych poszukiwań.
Andrzej Drobik, www.scigo.pl

Zdarzyło mi się bywać już w wielu miejscach, poznawać różnych ludzi, ale dawno już nie widziałam takich, którzy z tak wielką pasją podchodzą do tego, co robią. W garażu, małej pracowni, czy we własnym domu, zobowiązali się przekazywać treści kultury naszego regionu innym. Tradycje trwają, ale gaśnie stopniowo pragnienie powrotu do nich. Dziękuję organizatorom za możliwość zgromadzenia materiału, dzięki któremu czytelnicy gazety będą mogli przypomnieć sobie o Tych, którzy czynią nasz region tak wyjątkowym!
Agnieszka Kaczmarczyk, gazetacodzienna.pl

"Szlak tradycyjnego rzemiosła" jest pomysłem godnym uwagi. Wydobywa na światło dzienne stare, często zapomniane zawody i zamiłowania. Jest nieocenionym źródłem wiedzy nie tylko dla etnografów, ale również dla zwykłych ludzi zainteresowanych tematem. Rzemieślnicy mogą pochwalić się swoim dorobkiem, umiejętnościami czy pasją jaką wkładają w wykonywaną przez siebie pracę. Naprawdę warto promować takie inicjatywy.
Aurelia Suchanek, haloCieszyn.pl 

Wielu rzemieślników miałam już okazję poznać, ale na ogół były to spotkania przy okazji festiwali, jarmarków i innych imprez. Nigdy wcześniej nie byłam jednak w ich warsztatach, gdzie powstają te niepowtarzalne wyroby. Myślę, że dla wielu osób byłoby to ciekawe doświadczenia i chętnie wybraliby się na taką wycieczkę. Tym bardziej, że jest to taki inny, daleki od codziennego zgiełku świat, w którym czas wydaje się zwalniać.
Magdalena Kożuch, Głos Ludu